W piątek 2 lipca odbył się „Mecz Gwiazd” KO Streetball. W tradycyjnej formule 5x5 naprzeciwko siebie stanęli zawodnicy, którzy wygrywali turniej w przeszłości oraz przyjeżdżali jako goście. Na dobry czas jako zakończenie kariery zawodniczej uznał Marek Mańkowski (trener i działacz Kangoo Gorzów Wlkp., dwukrotny tryumfator KO), który został kapitanem jednej z drużyn. W oparach dymu, błysków lamp i blasków fleszy zagrali również m.in. Kamil Chanas, Rafał Lipek Lipiński, Piotr Grabo Grabowski, Nikodem Klocek, Keepthebeat czy Damian Hadzbe Harsze.

W sobotę 3 lipca odbył się turniej na świeżym powietrzu w formule 2x2 przyjętej przez organizatorów już przed laty - przy głośnej bitowej muzyce i wspaniałej rzeszy fanów streetballa. Wśród najlepszych drużyn próżno szukać przypadków, czy też graczy niezrzeszonych. To potwierdza tylko jak duża ranga jest turnieju w Krośnie i jak jest postrzegany w środowisku.

Końcowa klasyfikacja KO Streetball Summer Cup wyglądała następująco:

1. STUDIO BUDZA: Marcin Zarzeczny / Maciej Adamkiewicz (szeroka kadra Polski 3x3)

2. PIĘKNI I MŁODZI: Bartłomiej Ratajczak / Marcin Wróbel / Artur Busz

3. NO MATTER WHAT: Krzysztof Sulima / Nikodem Klocek / Tomasz Ogrodowski

Turniej okraszony było atrakcjami, wśród których największe zainteresowanie budził Konkurs Wsadów m.in. z powodu obsady. Maślana, Hadzbe, Paprot to legendy polskich boisk, jednak tytuł rozstrzygnęli między sobą jedni z najlepszych dunkerów na świecie! Rafał Lipek Lipiński (bez koszulki na zdjęciu) i Piotr Grabo Grabowski walczyli jak prawdziwe lwy, ale tym razem to uczeń przerósł mistrza i z tytułu mógł cieszyć się Grabo!

Gościem przez duże „G” na KO Streetball był Marcin Gortat! Były zawodnik NBA odpowiedział na zaproszenie organizatorów i przyjechał na turniej zostając jednocześnie jurorem konkursu wsadów. Niedawnego gracza najlepszej ligii świata i niewątpliwą gwiazdę koszykarskich parkietów można było zobaczyć siedzącego na trawniku w otoczeniu fanów koszykówki.

Nieprawdopodobny występ z piłką do kosza zaprezentował Paweł Kidoń (w niebieskiej koszulce) z ekipy Harlem Globtroters. Zebrał zasłużone i bardzo głośne brawa.

Przed turniejem organizatorzy opatrzyli go hasłem „Last dance” sugerując, że to ich ostatni raz. W wypowiedziach po turnieju, a przede wszystkim płynących zewsząd „ochach i achach” (zasłużonych!) Wojtek Kliszewski powiedział, że niczego nie wyklucza.

"Każda impreza ma swoją żywotność. Czynników, które popchnęły nas do tej decyzji było sporo. Na pewno są to bardziej osobiste kwestie niż te związane z aspektami finansowania imprezy czy jej organizacji. Dlatego zrobiliśmy to teraz aby zakończyć „karierę” jak Jordan w Bulls i żeby nie musieć kończyć jej jak Jordan w Wizards. Ale w głowie są już kolejne pomysły. Przestrzeń kreatywna nie znosi próżni. Na razie myślimy już tylko o odpoczynku i wakacjach. Co przyniesie przyszłość zobaczymy. Ale gdyby Zamoj i ekipa zdobyli złoto w Tokio, to chyba będzie trzeba się zastanowić na chłodno co dalej. Także Zamoj musisz!!!"

I dobrze! Robicie (celowo czas teraźniejszy!) świetną imprezę, czujecie się w tym i z tym bardzo dobrze, warto jeszcze co najmniej dwadzieścia trzy razy (he he) pomyśleć czy streetbollowa Polska Wam to wybaczy…

Dziękujemy za świetny turniej i super współpracę.

Zapraszamy na fan page turnieju, gdzie znajdziecie mnóstwo zdjęć i multimediów: www.facebook.com/kostreetball